Wycieczka do czubologa i kaftan bezpieczeństwa...
Komentarze: 3
Cześć!
Dziś rano jak tylko wstałam poczułam jakiś odór - okazało się, że babcia zostawiła swoją sztuczną szczękę w łazience (przypominam iż łazienka to moja sypialnia w nocy). Kiedy wyszłam z sypialnio-łazienki babcia od razu mi zajebała, że wrzuciłam ją do latryny. Zaczęłam się z nią bić. W końcu przyszła mama i powiedziała, że jestem pierdolnięta i wyśle mnie do czubologa. Ale ja nie chciałam, bo wieczorem idę z Gryzeldą na koncerta Wieśmaków do stajni za cmentarzem! Mama jednak się uparła. Nie wiedziałam, kto to jest czubolog, ani po co się do niego chodzi, ale nie miałam wyboru - mama mi zagroziła, że inaczej nie pojadę na żadnego koncerta. No więc wzięliśmy naszego trójkołowego Srajtygla i pojechaliśmy do miasta, do czubologa. On jak tylko mnie zobaczył, powiedział, że jestem niedojebem i że mamy pójść do pokoju nr.22, gdzie są same niedojeby. Mieliśmy kłopot z trafieniem do tego pokoju, bo tylko babula potrafi liczyć, a jest prawie ślepa jak kret. No ale w końcu trafiliśmy. Było fajnie - jedna pani dała mi taki blok z plastiku z dziurami w środku (okrągłymi, trójkątnymi i kwadratowymi różnej wielkości) i klocki, które pasowały do tego bloku. Ustawiałam te klocki chyba ze trzy godziny, ale w końcu się udało! Jednak jak pani chciała mi zabrać moje dzieło, ugryzłam ją! Strasznie się przywiązałam przez te trzy godziny do mojej nowej zabawki (przywiązałam się sznurkiem, którym tatuś podtrzymuje se spodnie)! Kiedy pani ponowiła próbę, zaczęłam jebać jej klockami w łeb. Przylecieli jacyś faceci w białych strojach i założyli mi jakiś tam kaftan bezpieczeństwa. I wypierdolili ze szpitala. Pojechaliśmy do domu i matka mi przyjebała, za to, że jestem niedojebem.
I w taki oto przesympatyczny sposób spędziłam dzisiejszy poranek.
Dodaj komentarz